Kolorowe powłoki, sunące majestatycznie nad terenami przyległymi do Krosna. Szum palników zamieniających gaz w gorące powietrze - "życiodajną siłę" balonu.
To tylko niektóre z wrażeń z zawodów balonowych, na które czeka się cały rok. Czy można mówić o tradycji zawodów, które odbywają się już od sześciu lat? Zdecydowanie tak, ale dobrze by było, gdyby ta tradycja była podtrzymana, nie tylko przez organizatorów, ale i przez publiczność.
W tym roku w Górskich Zawodach Balonowych wzięło udział 30 załóg, nie tylko polskich, również słowackich, litewskich, węgierskich. Ci, którzy obawiali się, że Polacy nie zajmą wysokich miejsc, bardzo się zdziwili. Polskie ekipy zajęły wszystkie miejsca na podium, a dopiero na czwartym uplasowała się najlepsza załoga litewska.
Pierwsze miejsce zajął reprezentant podkarpacia - Tomasz Walawski ze Stalowej Woli, drugi był Bogdan Prawicki z Leszna, na trzecim miejscu "wylądował" katowiczanin Witold Filus.
br>
Smutnym pozostaje fakt, że Krosno nie ma reprezentanta, w tym pięknym, choć kosztownym sporcie. Niestety, właśnie koszty są przeszkodą, która hamuje wszelkie próby wzniesienia naszego kosza w powietrze. Miejmy jednak nadzieję, że i to się zmieni, ponieważ zawody te przyczyniają się do popularyzacji tego sportu w naszym regionie.
VI GZB były zarazem pierwszymi zawodami, które odbyły się bez bezpośredniego udziału ich "siły sprawczej" Bogusławy Nykiel-Ostrowskiej (zmarła rok temu, kilka tygodni po V edycji zawodów). Są jednak tacy, którzy wierzą, że to właśnie dzięki jej pomocy, po raz pierwszy udała się pogoda, która pozwoliła na rozegranie wszystkich zaplanowanych właśnie konkurencji. Na pewno pamieć o Bogusławie Nykiel-Ostrowskiej będzie ważnym i mocnym bodźcem do organizacji kolejnej edycji zawodów w przyszłym roku, ale przede wszystkim pamięć ta będzie pomocna w trudnych chwilach. Bo przecież ona nigdy się nie poddawała.
Marek Słuszkiewicz na łamach gazety "Nasz Głos".